Niciarka oczywiście nie jest wykonana z dębu. Otrzymała tylko taki kolor, a dokładniej została pomalowana bejcą "jasny dąb". Zdecydowałam, że tak będzie najlepiej i chyba najbezpieczniej. Niciarka ma wiele ruchomych części, które ocierają się w trakcie otwierania. Farba mogłaby się brzydko zedrzeć, a bejca będzie po prostu wyglądała na bardziej wiekową.
W czasie bejcowania i dokładnego szlifowania drobnym papierem ściernym (wybrałam 120) wszystkie części porozkręcałam - tak, żeby wszędzie dotrzeć i niczego nie pominąć. Trochę namęczyłam się z poskręcaniem tego z powrotem... ale udało się!!!
Wszystkie krawędzie dosyć mocno przeszlifowałam - nie tylko, by były gładkie, ale żeby całość wyglądała na mocno już zużytą... Taka niciarka niby odziedziczona po babci...
Ozdobiona jest właściwie tylko góra. Na bokach było po prostu za mało miejsca, a elementy, które najlepiej pasowały, były dosyć duże. Tło jest przemalowane jasnoszarą farbą. Po naklejeniu dokładnie wyciętych części, dodałam ciemniejsze cienie tak, by przedmioty lekko odcinały się od tła.
Trochę przykleiłam ich także w środku. Tam już nie malowałam podkładu - mogłam sobie na to pozwolić, bo naklejałam papier a nie serwetkę.
Krawędzie wieczek ( i trochę w środku) okleiłam wąską, bawełnianą koronką - do tego idealny jest klej "magic", zwłaszcza jeśli nie lubi się kleju na gorąco i poparzonych palców...
W tym kolorze i z tymi ozdobami - niciarka powinna dobrze prezentować się w prawie każdym miejscu... no może poza super nowoczesnym umeblowaniem (ale to nie mój styl, wiec mogę powiedzieć, że w każdym miejscu).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz