Zajmij się tym, co lubisz robić, wtedy nie będziesz musiała się zmuszać...

07 maja 2014

W pracowni rzeźbiarskiej...

Od października zaczęłam uczęszczać na zajęcia do Domu Kultury... nigdy wcześniej - nawet dawno, dawno temu, gdy byłam dzieckiem - nie chodziłam do takich miejsc. A teraz w Domu Kultury zaczęła działać Otwarta Pracownia Rzeźby i Ceramiki dla dorosłych. Zwłaszcza ta ceramika mnie skusiła. I tak zaczęła się moja przygoda z gliną... z gipsem też...



To pierwsza praca - płaskorzeźba wykonana z gliny, a później odlana z gipsu i pomalowana farbami. Jako temat wzięłam sobie znak zodiaku, czyli raka w moim przypadku. Nie chciałam, żeby rak wyglądał jak przyklejony do tła, więc jedne szczypce odrywają się od powierzchni, a część łapek ginie w tle.



Zapomniałam dodać, że zajęcia prowadzi bardzo miła pani Karolina - potrafi naprawdę fachowo podejść do każdej pracy, tak żeby z tych moich wypocin coś wyszło...
Jako następne zadanie zaproponowała nam tzn. mnie i całej reszcie rzeźbiarskich zapaleńców, zrobienie mozaiki. Było dużo walenia młotkiem, dopasowywania kawałeczków i brudzenia się klejem... Ale efekt... sami zobaczcie...


Moim tematem był stylizowany kwiat. Zrobiłam go w starym pudełku - trochę postarzonym. Niestety gamę kolorów ograniczały dostępne kafelki - nie wiedziałam, że tak trudno kupić je na sztuki w naszych sklepach budowlanych.




...Ale jak napisałam wcześniej, najbardziej zainteresowała mnie ceramika - zawsze chciałam się jej nauczyć. Tak więc zaczęły powstawać kolejne przedmioty z gliny ceramicznej, które później pani Karolina wypalała w piecu. Nie wszystkie przetrwały (jeden domek zrobiłam za cienki i się rozpadł), ale część po nałożenie glazury (i ponownym wypaleniu) ozdabia wolne półki w mieszkaniu (a już niewiele ich zostało)...


Domek-lampion powstał z czerwonej gliny ceramicznej i został poglazurowany - dach kolorem czerwonym błyszczącym, a boki glazurą o intrygującej nazwie baku turmalin (niestety nie widać jej w pełni, bo glina jest trochę za ciemna). Do środka domku można włożyć świeczki. Ma 17 cm wysokości.



Duży wazon ma nawiązywać do starych glinianych waz, takich z uszami na sznury (ja nie dodałam jeszcze sznurka - po prostu nie znalazłam tego właściwego). Jego wysokość to 28 cm. Robiłam go metodą wałeczkową, czyli też prehistoryczną. Część jego powierzchni nie jest gładka - pozostawiłam ślady narzędzi, służących do wyrównywania.


Na górę nałożyłam białą glazurę, ale chyba nie do końca ją wymieszałam i zamiast jednolitej powierzchni... powstały ciekawe wzory. 
Do środka tylko trochę kapnęłam glazury, więc widać ją jako takie zacieki.



Po wazach i domkach przyszedł czas na anioły. Zrobiłam dwa - jeden czeka jeszcze na dokończenie (został odlany w gipsie), więc go nie pokażę... Drugi, eksperymentalnie wypalony w piecu (powstał z zabrudzonej gliny, służącej do lepienia prac do późniejszego odlewania z gipsu - przez te zabrudzenia, mógł w piecu pęknąć) czeka na przeźroczystą glazurę, ale już teraz mi się podoba...


To bardzo zmęczony anioł, odpoczywa po ciężkim dniu... latania? Ale nałożyłam mu na stopy ciężkie buciory, więc chyba ciężkim dniu chodzenia. Zwłaszcza, że skrzydła ma niewielkie...


Ponieważ anioł był rzeźbiony pod późniejszy odlew z gipsu (ale pani Karolina uznała, że forma musiałaby być z kilku części, a to już ponad moje siły), więc zostawiłam widoczne ślady narzędzi - by był bardziej plastyczny.




Jak anioł otrzyma glazurę, to wtedy dodam jeszcze zdjęcie już całkowicie skończonej pracy. Myślę, że wtedy już powstanie kilka następnych - czyli cdn.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz