Już od jakiegoś czasu, chodząc po sklepach, rozglądam się za torebkami z grubego filcu. Podobają mi się zwłaszcza te duże, częściowo powycinane i ciekawie ozdobione. Jednak jak sobie pomyślę, że jak jakąś wybiorę, to okaże się, że kilka koleżanek i znajomych też właśnie taką wybrało. Poza tym, do kupna zniechęca mnie cena - wydać najmniej 60 zł. na "szmacianą" torebkę, to trochę za dużo. Więc nic innego mi nie pozostało, jak uszyć ją sobie sama.
W "Pepco" kupiłam ciemno-szary bieżnik z ozdobnymi wycięciami na obu końcach. W pasmanterii 5 sztuk przelotek do zasłon (przynajmniej tak nazwała je pani w sklepie), a w szafie znalazłam nieużywaną, beżową narzutę. Miałam już wszystko, teraz tylko działać... Stara maszyna dobrze się spisała i przeszyła podwójnie złożony filc i podbicie z narzuty. Przelotki zamocowałam, wspomagając się niezawodną "kropelką", na górze torebki - teraz łatwo można było zamocować pasek uszyty ręcznie z materiału z narzuty (skręcony wielokrotnie i zszyty, więc wygląda jak gruba lina). W środku przyszyłam małe kieszonki na różne drobiazgi.Niektóre wycięte w filcu elementy, obszyłam stebnówką, a w środku zamocowałam ostatnie srebrne kółko. Po doszyciu na dole torebki supła i pętelki, można wygodnie zapinać torebkę, przekładając pętlę przez kółko i zaczepiając o supeł.